poniedziałek, 3 czerwca 2013

...

Witam.
Jestem strasznie zmęczona, mimo to postaram się dodać dziś jakiś wiersz. Może jest nieco kontrowersyjny, napisałam go dziś... na religii. Pewnie niektórzy po przeczytaniu połowy będą mieli zamiar opuścić tę stronę i już nie wrócić. Możliwe. Jednak raczej nie będę już wstawiała nic dotyczącego autoagresji. Pisałam to 'w transie', nie słysząc niczego, prócz własnej siebie, nie ważąc na to, co piszę. Czuję wewnętrzny konflikt - opublikować to, czy tez nie? Coś mi jednak mówi, że chciałabym, aby ludzie zrobili się wrażliwsi w tym temacie. Coś, co nazywacie 'cięciem się dla szpanu', może mieć swoje drugie, niedostrzegalne dno. Chciałabym, żeby choć jedna osoba zastanowiła się i spróbowała pomóc temu, kto naprawdę tej pomocy potrzebuje. Za kilka dni obiecuję wstawić jakieś opowiadanie o miłości. Dziś niech czyta ten, kto chce. Ostrzegam jednak - nie każdy chyba powinien. Tym, którzy się odważą, życzę, by zrozumieli przesłanie. Cierpiący ludzie są wśród nas, czasem warto ich dostrzec nim będzie za późno. 

***
Księżniczka Mroku.
Krew zamiast szat.
Korona z żyletek i bólu.
Śmierć czająca się w wystraszonych,
czarnych źrenicach
rozszerzonych lękiem.
Kpiący śmiech w głowie.
Roztrzęsiona biegnie przed siebie
drąc ubranie o mijane krzewy,
drzewa, 
zdarzenia
upokarzające ją do głębi.
Rani białą skórę.
Bordowa krew spływa po nadgarstku,
po brzuchu,
po udzie.
Śmierć.
Śmierć drwi z niej widząc tę scenę.
Nie przyjdzie.
Wykończy ją psychicznie.
Nie przyjdzie.
Uraczy ją krwawym pocałunkiem,
zwymiotuje do jej wnętrza chęć
nie - życia.
Wypluje całe zło,
cały ból,
by cierpiała. 
Śmierć.
Znęca się nad nią.
Ujmie jej delikatną dłoń. 
Wydrapie szponami brak wiary,
nadziei 
i ból.
I ból 
i cierpienie.
Wydrapie błaganie o litość.
Obejmie kościstymi ramionami,
gniotąc jej żebra
by zaczęła
się dusić.
Się dusić 
tym życiem. 
By umarła wciąż żyjąc,
cierpiała.
To śmierć.
Ona ją zmusza,
by znów wzięła w dłoń 
żyletkę.
Ostry przedmiot.
Przedmiot jej pożądania,
przedmiot ulgi.
By mogła znów nabrać 
powietrza
w płuca,
by serce znów ruszyło
na chwilę.
Na chwilę.
Nim zatrzyma się
na zawsze.
Na zawsze...
Za głęboko.
Tym razem wbiła narzędzie
za głęboko.
Głęboko do żyły.
Tym razem
odejdzie.
Śmierć
kpić przestanie.
Ulga, czy strata?
Czerwień wiruje
w jej głowie
jej oddech
przyspiesza
źrenice
już gasną
strach w nich
umiera
wraz z nią,
pada w trawę
krwią plami
zieleń.
Cierpienie.
Cierpienie.
Cierpienie.
Szczypanie...
I cisza.
Umarła?
I cisza.
Powiew wiatru.
Spokój.
Myśli,
głosy
milczą.
Milczy ona.
Nie rusza się.
Odeszła.
Śmierć ją zabrała.
Odeszła. 
Przez ciebie.
Nie pomogłeś jej,
(Przez ciebie!)
choć widziałeś,
że cierpi.
Drży z bólu.
(Przez ciebie!)
Ludzie 
są podli.
Ona już nie żyje.
Na nic zda się wołanie.
Lecz jeszcze
inni czekają na pomoc.
Nie powiedzą tego wprost. 
Krzyczą
nie otworzywszy ust.
nie widząc perspektywy
poprawy.
Wstań.
Pomóż im!
Uratuj życie.
Maleńki świat.
Proszę
uratuj 
człowieka.



Sprawa z przyjaciółką rozwiązana. Już wszystko jest dobrze.
Wszystko.
Wszystko?
Cóż, nie wiem już co pisać, czuję narastającą we mnie atmoswerę milczenia, toteż zakończę tym jakże często powtarzanym przeze mnie słowem: 
Dobranoc.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz