wtorek, 25 czerwca 2013

kolejny zdołowany post

Witam.
Muszę stąd uciec, bo oszaleję, te miliony myśli, zadające ból. Nie wiem co robić, boję się stawiać kroki, bo znów zrobię coś źle, jak zawsze, jak to ja. Dopiero jakąś godzinę temu się obudziłam. 
Rozmowa przez telefon, to nie to samo, co wspólny płacz, chodzenie w deszczu i jedzenie czekolady.
Tak było, teraz tak nie jest. 
Jestem ja, jest mój strach, jest mój ból, jest coś tak bardzo bezsilne, bezradne, zrozpaczone. Dookoła ludzie, którzy nic nie rozumieją, kiedyś tak bliscy, dziś obojętni, a ja krzyczę im w twarz by wrócili, a oni nie chcą, bo znają innych ludzi, lepszych ode mnie. 
I znów gubię sens, to aż tak potworne, chcę krzyczeć, nie mogę, nie mogę płakać, nie mogę zrobić nic. 
Muszę pobiegać, ale bez śniadania nie dam rady dobiec za daleko. 
Miałam nadzieję, że prześpię to wszystko, cały zły czas, ale nie, trzeba wstać i znów pokazać Życiu, jaka jestem słaba, że byle słowa mogą mnie unicestwić, że ludzie przewracają mnie w błoto, podkładając mi nogę.
Jeśli moja przyjaciółka faktycznie nie poświęci mi choć tych 5 minut na spacer, którego tak bardzo potrzebuję, to chyba znów kompletnie stracę wiarę w ludzi. 
Sens wiary w nich? 
I tak wszyscy cię w końcu zawiodą. Jeśli jesteś mną.
Co zrobiłam źle? Lepiej od razu mnie zabijcie, zamiast wykańczać mnie psychicznie. Jesteście i zaraz was nie ma. A ja jestem za naiwna i nadal wierzę. Ciąg dalszy 'Tajemnicy', może po śniadaniu, lub wieczorem (nie ma to jak śniadanie o 12:28). Dziękuję za pół roku z przyjaciółmi, kolegami i Nim. Żyłam nimi w pełni, bo wiedziałam, że wszystko się skończy. Dlatego chodziłam spać tak późno, dlatego cieszyłam się z głupot. Bo czułam. 'To jest samospełniająca się przepowiednia, z punktu widzenia psychologii hahaha' - nie, pani psycholog, to życie. Chyba psychologia nie ma o nim pojęcia.
Tylko czemu wszyscy naraz? 
Przepraszam za to, że musiałam stanąć na waszej drodze. 
Chyba zamknę się w domu i już z niego nie wyjdę, bo ja tylko wszystko komplikuję...




Bonson - Ich już nie ma

LEPIEJ CIERPIEĆ TERAZ, ZNÓW PO PÓŁ ROKU, NIŻ CIERPIEĆ BEZ PRZERWY. 
TAK DŁUGO BYĆ SZCZĘŚLIWYM...
MOŻE ŻYCIE JEDNAK AŻ TAK BARDZO MNIE NIE NIENAWIDZI?

Czy ktoś z was też przez to wszystko przechodził? 


1 komentarz: