poniedziałek, 24 czerwca 2013

bliżej nieokreślony wiersz

Przepraszam, po prostu te uczucia posłużyły mi do wiersza, nie mam zamiaru z nikogo robić potwora, bo podkreślam ponownie JEŚLI KTOŚ TU JEST WINNY, TO JA.


POŻEGNANIE
Wyrywam się z objęć mroku
szlochając i krzycząc,
błagając o litość.
Wyrywam się z twego serca
niechętnie,
nieznośnie,
nieznacznie.
Nie mogę!
Upadłam.
Leżę na ziemi i patrzę
ku górze i widzę
NIC.
Słowo znane tak dobrze.
Ból chce bym umarła
żyjąc, tracąc oddech,
odbiera mi go wciąż
i wchłania życie z żeber.
Myślicie, że udaję?
Mylicie się.
Znów wrzeszczę 
i uciekam,
potykam się o bezdech, o śmierć za życia, problem
za problemem goniący inną troskę.
Nie żyję już, wiesz?
Więc odejdź! 
Proszę bardzo, droga wolna, nie będę
płakać już,
nic mówić.
Tylko kartkę zapiszę słów milionem.
Idź.
Bądź szczęśliwy
beze mnie.
To boli.
Bezsilności motyl wylatujący
przez usta.
Będzie ktoś inny?
Może.
Lecz
tęsknota pozostanie.
Już zawsze.
Co ja piszę!
Biorę w dłoń kartkę z wierszem - rwę ją na strzępki,
depczę.
Tyle już przeszłam a nadal...
Ta słabość.
Dusza zbolała gdzieś w głębi mnie ukryta
wyrywa się z wnętrza i krzyczy tylko jeszcze:
Dziękuję.
Po czym umiera.
Opada pod nogi.
Żałosna. 
Znów jestem tylko skorupą
bez duszy i życia
zatraconą na granicy egzystencji 
i bólu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz