środa, 19 czerwca 2013

opowiadanie 'Tajemnica' część I, zagmatwane przemyślenia

Witam.
Wróciły. Moje sny wróciły. Tęskniłam za nimi. 
Moje życie ostatnio próbuje mi udowodnić, że nie wiem, co dla mnie dobre. Ma całkowitą rację. Dzięki temu przynajmniej jestem szczęśliwa. Nie wciąż ale częściej. Przez większość czasu. Dzięki ludziom. Dzięki... sobie? 
Denerwuje mnie inwentaryzacja w bibliotece., Muszę czytać książkę, która doprowadza mnie do szału. Jeśli nie będę nic czytać, to zwariuję, a sekta ludzi gwałcących małe dziewczynki raczej mnie irytuje, niż zaciekawia :). 
Dlatego postanowiłam po raz kolejny przeczytać 'Małego księcia'. Któregoś dnia dodam najlepsze, moim zdaniem cytaty. 
Dziś nie opublikuję dalszej części 'Chcę cię dotknąć'. Jeśli będzie komuś zależało i napisze o tym w komentarzu - dodam. W chwili obecnej jednak, nie chce mi się przepisywać tak 'rozmiłościowanego' tekstu. 
Pragnę jeszcze wspomnieć, że ludzie mają ciekawą tendencję do zapewniania, co by zrobili w pewnych sprawach, póki to ich nie dotyczy. Gdy jednak następująca sytuacja faktycznie ma miejsce - postępują zupełnie odwrotnie. Przywiązywanie się do innych chyba jest wadą. Później tęsknisz, podczas gdy oni nawet o tobie nie myślą. I nie chodzi tu o nastolatkę, z którą zerwał chłopak. To sprawa ważniejsza. 
Mimo wszystko, jestem autentycznie zadowolona i nawet nie wiem, co jest tego powodem. Interesujące... 
Ludzie są dziwni - odchodzą, wracają, pojawiają się nowi, tylko nieliczni są z tobą przez dłuższy czas. A ty musisz biernie się na wszystko zgadzać - bo co masz zrobić? 
Chyba w życiu chodzi o to, by być sobie nawzajem potrzebnym. Kiedy jednak jakaś osoba znajdzie inną, która może zająć twoje miejsce, pojawia się problem. 
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - dzięki tej sytuacji polepszyły się moje kontakty z pewnymi ludźmi. Jak widać, jestem szczęśliwa, często się śmieję, zatem to wszystko nie jest aż takie złe. 
Tylko... czasem ogarnia mnie melancholia, gdy pomyślę o tym, że ta osoba była przy mnie zawsze. Nawet, gdy na wszystkich krzyczałam, gdy płakałam, zazwyczaj wysłuchiwała moich żali. Gdy zabraknie kogoś, kogo widzisz codziennie, czujesz się momentami... dziwnie. Przede wszystkim ciesze się, że ta osoba jest teraz naprawdę szczęśliwa. 
Ale się rozpisałam z moimi przemyśleniami. Czas teraz na jakiś tekst. 
Jeszcze nie skończyłam tego opowiadania, dziś napiszę tylko tyle, ile dam radę. 

TAJEMNICA
Musiałam wrócić do domu. Nastał już mrok. Dookoła słychać było szum drzew, śpiew nocy. Szmery. Powoli posuwałam się przez mroczną gęstwinę lasu. Nagle, usłyszałam jakby trzask. Rozejrzałam się dookoła i złapałam za serce. Biło tak mocno. Moje serce uwięzione w klatce, niczym słowik. Musiałam wrócić do domu, a raczej do budynku, w którym mieszkałam. Stałam jednak, sparaliżowana strachem, niepokojem i tysiącem innych emocji, rozlewających się w mojej duszy. Kolejny dźwięk. Skuliłam się na stercie liści, które całowały moje nagi stopy. Znów czułam się małą dziewczynką. Dobrze pamiętałam chwile, gdy musiałam chować się tu przed ciotką. Liście przesiąknięte łzami, były moim jedynym schronieniem. Leśniczy natomiast, jedynym przyjacielem. Niestety już nie żył. Byłam tu całkiem sama. Zamknęłam powieki, czekając na rozwój wydarzeń. Nic się jednak nie stało. Z nogami gotowymi do skoku czekałam. Wtedy zza drzewa wyłonił się chłopak. Rozhisteryzowana, z sercem rzucanym z brutalną siłą o mostek, podbiegłam do niego, objęłam go i głośno zapłakałam. Nieznajomy zaczął gładzić moje włosy, nic nie mówiąc. Nie miał nic przeciwko temu, że moczyłam mu bluzę opowieścią złożoną jedynie ze słonej wody. Mój oddech przestał mnie dławić, w końcu zamilkłam. Przytulałam się do jego mięciutkiej bluzy jeszcze przez chwilę. Potem odsunęłam się gwałtownie i objęłam go wzrokiem. Wyglądał na spokojnego. Miał brązowe, potargane włosy i czekoladowe oczy. Bez wątpienia był pierwszą osobą, do której tak szybko nabrałam zaufania i przy której czułam się bezpiecznie. 
- Przepraszam - wyszeptałam i zawstydzona wbiłam wzrok w ziemię. 
- Nie masz za co przepraszać. Może pójdziemy do mnie i wszystko mi opowiesz? 
- Już późno...
- Nie możesz dusić tego w sobie. Widzę, że jesteś roztrzęsiona. Ktoś coś ci zrobił? 
"Zrobi, jeśli zaraz nie wrócę do domu " - pomyślałam. Moje usta jednak, same sobą rządziły. 
- Tak - powiedziałam tak cicho, że sama ledwie siebie słyszałam. 
- Opowiedz mi o tym, proszę. To zostanie między nami. 
- Zacząć od początku? 
- Od samiuśkiego.
Przysiadłam na stercie liści i spojrzałam mu w oczy. Faktycznie, musiałam w końcu to komuś powiedzieć. 
- Moi rodzice wraz z nienarodzoną siostrzyczką zginęli w wypadku samochodowym. Ja akurat wtedy byłam u koleżanki. Po ich śmierci trafiłam tu, do tej zapomnianej przez Boga wioski. Moja ciotka zobowiązała się mnie wychowywać. Nie robiła tego jednak zbyt troskliwie - to mówiąc, podwinęłam koszulkę i pokazałam mu moje blizny na brzuchu. 
- Przypalała cię papierosem?!
- Ba, przypalała, biła paskiem po twarzy, kopała... Do wyboru, do koloru! Między innymi za to, że chciałam wyjść na dwór, spotkać się z koleżankami. Nie robiła tego ciągle, jak w niektórych rodzinach, ale to jednak prowadzi dziecko do pewnego załamania psychicznego, nie sądzisz? 
- Dziś znów cię biła?
- Rano uderzyła mnie w żołądek, a gdy zwymiotowałam, kazała mi to wycierać własnymi ubraniami. Uciekłam z domu. Byłam u koleżanki, a teraz właśnie wracałam. To moja jedyna koleżanka. Nikt nie lubi smutnych ludzi. Ona jeszcze nic nie wie o ciotce i moich problemach...
- Czemu się nie wyprowadzisz?
- Zabraliby mnie do domu dziecka. Poza tym, ciotka jest dziwna - raz jest miła, innym razem bije mnie do nieprzytomności. Ona chyba jest chora psychicznie. 
- Gdyby dostała leki, zachowywałaby się normalnie. 
- Sam jej to powiedz. Znów będzie się nade mną znęcać.
Objęłam kolana rękami i zapytałam, czy ma jakieś problemy. 
- Moje problemy są niczym w porównaniu z twoimi. Wiesz, skąd się tu wziąłem?
Zaprzeczyłam. Wskazał ręką liście, na których siedziałam. 
- Te liście wchłonęły nie tylko twoje, lecz i moje łzy. Moja młodsza siostrzyczka jest chora. Nie mamy pieniędzy na operację. Ludzie chętniej wspierają maluchy widziane w telewizji, lub mające trzy ręce, dwie głowy, coś fascynującego. Jej nikt nie chce pomóc. A jest jeszcze taka malutka, taka kochana... - chłopak przysłonił oczy pięściami i zaczął bezgłośnie łkać. Po raz pierwszy widziałam płaczącego chłopaka. Wstałam i ponownie go przytuliłam. 
- Razem damy sobie radę - powiedziałam z pasją. Gdy młodzieniec przestał płakać, powiedział:
- Przepraszam, nie przedstawiłem się. Mam na imię Mateusz i niewątpliwie jestem beksą.
- Ja jestem... Róża - wstałam i otrzepałam się z okruchów samotności. 
- Spotkamy się jeszcze? - zapytał z nadzieją.
- W tym samym miejscu. W nocy. Gdy ciotka zaśnie. 
- Będę czekał. 
Uśmiechnął się tak cudownie, że jedynie ten obraz chciałam zachować w swoim połatanym, czarnym sercu. Powoli oddaliliśmy się, każdy w swoją stronę, w gąszcz niepewności i zmartwień. 

W całym domu pachniała żywicą. Ostrożnie otworzyłam drzwi, jednak ich skrzypienie mnie zdradziło. 
-Gdzieś ty się włóczyła?!
- Ja...
Jak łatwo można się domyślić, było to pytanie czysto retoryczne. Niespodziewanie oberwałam w twarz, a z moich ust popłynęła ciepła, lepka krew. Gdy weszłam do swojego pokoju, zaczęłam krzyczeć w poduszkę, jak bardzo nienawidzę tej kobiety i jak bardzo pragnę, żeby ktoś inny mnie wychowywał. Nawet zwierzę zrobiłoby to lepiej, niż ten tyran. Wycieńczona, po chwili zasnęłam. Nawet się nie wykąpałam, nie odmówiłam wieczornej modlitwy... 





Mam już pomysł na dalszą część tego opowiadania. Połączę je z innym, które pisałam jakoś rok temu, może nawet z dwoma. Ile to mi zajmie czasu - nie wiem. Mam nadzieję, że warto czekać na ciąg dalszy :). 
Może nikt mnie nie bije, ale gdy to czytam, widzę siebie. Chory brat, te emocje, moja dawna samotność, to kluczowe zdanie 'nikt nie lubi smutnych ludzi', oraz 'mam tylko jedną koleżankę', pragnienie zrozumienia, ciepła, poznania kogoś, kto nie będzie pusty. Napisałam to we wrześniu, może październiku, a może w sierpniu. Jak dobrze, że moje życie się naprawiło.
Dziękuję tym, którzy to czytają. 
W życiu najważniejsza jest samorealizacja. Tak sądzę.

                                                                Dobranoc



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz