wtorek, 22 października 2013

Opowiadanie 'Szkarłatny motyl' - prolog

SZKARŁATNY MOTYL 

PROLOG

- Chodź ze mną...
- Ale... Dokąd?
- Tam, skąd już nigdy nie uda nam się wrócić.
- Dominika... Co ty masz na myśli?
- Dobrze wiesz - szepnęła, łapiąc go za rękę i spoglądając w wystraszone oczy wzrokiem pełnym obłędu.
- Dominika...
- Skoro nie chcesz, pójdę tam sama. Na spotkanie Śmierci, która odebrała mi Tomka. Na spotkanie Śmierci, która jako jedyna jest pewna i niezłomna. Na spotkanie Śmierci - mojego przeznaczenia. 

Nie zważając na szok, malujący się na ustach chłopaka, dziewczyna zaczęła podążać krokiem pełnym majestatu w stronę mostu. Odwróciła się, by spojrzeć pogardliwie wgłąb jego czarnych, nieruchomych źrenic. Posłała mu szaleńczy uśmiech, po czym zaczęła wspinać się na barierkę. Chciał krzyknąć, lecz mógł tylko stać i patrzeć na jej piękno, na niebezpieczeństwo, jakie jej zagraża, chwytać wzrokiem jej rozpaczliwe ostatnie ruchy. Ta bezsilność, która wypełniała jego duszę, paraliż ogarniający ciało i ciążące mu poczucie winy... Pozostało kilka sekund do popełnienia przez Dominikę największego głupstwa w jej życiu, gdy usłyszał w głowie głos Tomka:
- Nie stój jak kołek! Zrób coś! 
Otrząsnął się i zaczął biec. Czas płynął. Nie miał pewności, czy zdoła uratować jedyną osobę, na której tak bardzo mu zależało. Nie wiedział, czy jego wariacki pęd ma jakikolwiek sens. Nie miał pojęcia, czy takie zachowanie nie popchnie tylko dziewczyny do czynu. Mimo to biegł, nie myśląc o przyszłości, a o teraźniejszości. Mimo wszystko biegł.
- Dominika! Czekaj! Nie rób tego! 


______________________________________________________________________________

Pomysł na to opowiadanie zrodził się w mojej głowie już dobre kilka lat temu. Mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie. Co prawda, trochę nie mogę się skupić na tym, co piszę, mój młodszy brat zachowuje się stanowczo za głośno, dlatego dziś dodaję tylko krótki prolog. Postaram się jeszcze w tym miesiącu dodać kilka rozdziałów, w końcu mam teraz więcej czasu, a i uczucie głównej bohaterki w końcu jest mi bliskie, więc będzie mi łatwiej pisać. Znaczy... Na szczęście nie przeżyłam tego, co ona... Zrozumiecie, jak przeczytacie wszystko. Życzę więc miłej lektury.

Odchodząc od tematu opowiadania - czuję, jak z każdym dniem żywię do niego silniejszą niechęć, chwilami wręcz nienawiść. Wdzięczność, trochę miłości, pozytywne uczucia - tak, to również, jednak w ostatecznym rozrachunku ten żal przeważa. Wcześniej było trochę inaczej. Teraz zaczynam czuć się jak wściekłe, ranne zwierze, któremu ktoś wbił kołek w nogę, a chwilę potem chciał go wyciągnąć, by nie mieć wyrzutów sumienia. Następnie zapytał biedaka, czy nie chciałby zostać jego przyjacielem. Cóż, zawsze mogło być gorzej. 

Dziękuję czytającym. 



Tak, wiem, że tytuł głosi 'Szkarłatny motyl', a ten jest czarny. Efekt pośpiechu, wybaczcie.

MIŁEGO DNIA

1 komentarz:

  1. Bardzo ładnie napisane <3 <3 <3 http://przeczytane-slowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń