niedziela, 4 sierpnia 2013

Tajemnica - rozdział VI - ostatni

TAJEMNICA - ROZDZIAŁ VI - OSTATNI

Mężczyzna, wściekły do granic wytrzymałości, pognał naprzód. Ja natomiast stałam, jak sparaliżowana, nie mogąc ruszyć choćby koniuszkiem palca. Nie mogłam uwierzyć w to, że wszystko się wyjaśniło. Wszystko? Nie. Wiedziałam, że nadal nie poznałam całej prawdy. Postanowiłam się uspokoić. Otworzyłam usta i głęboko oddychałam. Wdech i wydech, wdech i wydech, wdech i wydech...

Mój ojciec tymczasem pobiegł do miejsca, gdzie przebywała obecnie matka i siostra Mateusza. Targany silnymi emocjami - gniewem, nienawiścią, poczuciem krzywdy - przystawił płonącą zapalniczkę do drewnianych drzwi domu. Były stare i spróchniałe, toteż zajęły się od razu. Potem, w swoim destrukcyjnym tańcu, zaczął podpalać wszystko dookoła. Ofiary nie miały szans na przeżycie. Podpalacz - zdesperowany i załamany, uciekł. Mateusz dobiegł za późno. Co prawda zdołał ugasić ogień, jednak nie był w stanie ochronić bliskich przed zabójczym dymem. Przerażony, podbiegł do siostry, która leżała jeszcze na wpół przytomna:
- Martyna... Proszę. Nie odchodź! Musisz... Błagam! Kaszl! Nie możesz umrzeć, słyszysz! Zemszczę się!!!
- Ognia nie ugasisz ogniem - zdołała wyszeptać dziewczynka, po czym zamknęła ciężkie powieki. Na zawsze. Krzyk bólu przedarł się przez całą przestrzeń, był to odgłos przepełniony takim cierpieniem, że każdy, kto by go usłyszał, niewątpliwie sam chciałby umrzeć. 
- Znajdę cię skurwielu! Znajdę i zabiję! Za to, co zrobiłeś! 
'Ognia nie ugasisz ogniem' - pobrzmiewało raz po raz w głowie chłopaka, jednak starał się stłumić tę myśl. Ostatnie słowa jego siostry wydały mu się absurdalne. Złoczyńca powinien zapłacić za swoje czyny. 

Mężczyzna z blizną, pozbawiony już resztek nadziei, sensu, wszystkiego co posiadał, siedział przy tym samym drzewie, przy którym, na stercie zeschłych liści, znalazła mnie kiedyś ciotka. Płakał głośno. W końcu nic, prócz tego wyzbycia się emocji mu nie pozostało. Łkał, trzęsąc się rytmicznie i przywołując wspomnienia dobrych chwil. 
- Życie nie ma już żadnego sensu. Zabrałaś go ze sobą, Tereso. Nasza córka nie chce mnie znać. Jestem mordercą. Co mam zrobić? Co mi pozostało? Tylko to - szepnął, wyjmując z kieszeni słoiczek pełen środków nasennych - Przepraszam, że zawiodłem. Pogubiłem się w tym wszystkim. Życie... jest doprawdy zbyt trudne. Nie zasługuję na nie. Czas się pożegnać. Nigdy się nie spotkamy. Ty byłaś dobra, jak anioł, ja jestem nikim, wyrzutkiem społeczeństwa, człowiekiem, który zatracił gdzieś swoje człowieczeństwo. Nie mam prawa oddychać, jeść, stąpać po tej ziemi. Nie mam prawa...
Szłam powoli, pomiędzy drzewami, słysząc cały ten monolog. Zbliżałam się od tyłu, nie chciałam, żeby mnie zobaczył. Jego słowa wywarły na mnie duże wrażenie, ogarnął mnie żal i zapragnęłam jakoś mu pomóc. Podeszłam powoli i po prostu go objęłam, wytrącając tym samym lekarstwo z jego dłoni. Odwzajemnił uścisk, szlochając jeszcze bardziej. Serce mnie bolało, gdy słuchałam tej pozbawionej słów pieśni o bólu i niespełnionych marzeniach. W końcu, gdy trochę się uspokoił, wyszeptał:
- Marika niczym mi nie zawiniła, tak przynajmniej myślałem. Dlatego zabiłem tylko mojego brata. Ją oszczędziłem. Gdy któregoś dnia zobaczyłem ją z dwójką dzieci, odparła, że znalazła je w lesie. Podobno ktoś je podrzucił. Chłopak był w twoim wieku, dziewczynka młodsza. Chora - tu przerwał na chwilę, próbując powstrzymać wybuch gniewu. - Mówiła, że nie może mieć dzieci! Dlatego mój brat cię porwał! Mówisz, że była w ciąży. To dziecko, dziewczynka, ma tyle lat... Ona ją urodziła. To było jej dziecko. Rozumiesz? Myślałem, że jest dobra, że była przeciwna porwaniu ciebie. Tymczasem... Wciąż kłamała. Oboje - wraz z moim bratem, zabili nasze szczęście. 
- Zrobiłeś jej coś? - zapytałam, znając odpowiedź.
- Tak. Nie żyje. 
Nie wiedziałam, co począć. Z jednej strony brzydziłam się tym, co ten człowiek zrobił. Z drugiej strony kochałam go i rozumiałam jego frustrację. 
- Tato, proszę... Czemu to zrobiłeś? Przecież to nie wróci życia mamie. Ta dziewczynka była niewinna. Była moją siostrą - szepnęłam przez łzy, po czym objęłam go mocniej. Spojrzałam mu w oczy wzrokiem pełnym cierpienia. - Już nic nie rozumiem. Czy na tym polega życie? Na zemście? Na okrucieństwie? Tato... 

Przed nami stanął wściekły Mateusz, trzymający w ręku pistolet. W jego oczach czaił się przestrach i najczystsza nienawiść.
- Zabiję cię skurwysynu - powiedział, zaciskając zęby. Już miał pociągnąć za spust, gdy zasłoniłam ojca własnym ciałem, szepcząc przerażona:
- Mateusz, nie możesz. Nie znasz całej prawdy...
- On zabił moją matkę i siostrę! Wiedziałem, że ta kobieta mnie okłamuje, ale ją kochałem. Siostra była dla mnie całym światem. Zniszczyłeś mi życie! Jesteś ścierwem.
- Mateusz! To mój ojciec! Pogubił się w życiu, to prawda. Postąpił niewłaściwie, ale żałuje, musisz pozwolić mu naprawić błędy...
- Niewłaściwie?! Błędy?! Wiesz o czym mówimy? O zabójstwie nieuleczalnie chorego dziecka i mojej matki! To nazywasz 'błędem'? 
- Mateusz... Ja go kocham - szepnęłam, spoglądając błagalnie wgłąb jego ciemnych oczu. - Szukał mnie przez te wszystkie lata. To, że go zabijesz, nie wskrzesi twoich bliskich. Za to sprawi, że znów będę całkiem sama. Czy jestem ci coś winna? Zrobiłam ci krzywdę? On sam chciał odebrać sobie życie. Uśmiercając go, skrzywdzisz tylko mnie. Nienawiść rodzi nienawiść. Nigdy nie przestanę żywić do ciebie urazy.
- 'Ognia nie ugasisz ogniem' - wyszeptał ledwie dosłyszalnym szeptem chłopak, po czym rzucił broń na ziemię. 

Przez wiele nocy nie mogłam zmrużyć oka, obwiniając siebie o śmierć tych ludzi. Wytchnienie przyniosła dopiero moja matka, która przyszła do mnie, gdy w końcu udało mi się zasnąć. 
- Mamo... Ja... Chcę umrzeć. Przeze mnie...
- To nie twoja wina, najdroższa - szepnęła ciepło kobieta, obejmując mnie czule.
- Ale...
- To był wybór tych ludzi. Nie masz znacznego wpływu na to, co robią inni. Przestań się zadręczać, najważniejsze jest to, że żyjesz. Dzięki tobie również tata i ten chłopak chodzą jeszcze po świecie... Pamiętaj, że nienawiść ma siłę destrukcyjną. Jest zbędna. To miłość ma prawdziwą moc - powiedziała, po czym dodała:
- Niestety, muszę już iść...
- Mamusiu, błagam, nie zostawiaj mnie samej! - krzyknęłam, kurczowo ściskając jej ubranie.
- Nigdy nie jesteś sama. Jest z tobą tata, Mateusz... Ja też. Zawsze jestem przy tobie. Nie widzisz mnie, ale jestem w twoich myślach, duszy, sercu. Trwam przy tobie cały czas. Nie zapominaj o tym. 
Senny świat zaczął się zacierać i choć tak bardzo chciałam w nim pozostać, moje ciało uparcie zmierzało do przebudzenia. Usłyszałam jeszcze tylko przepełniony radością głos mojej matki:
- Wszystko jest iluzją.... - po czym otworzyłam oczy. Przy moim łóżku siedział zatroskany Mateusz, z kuchni dolatywał do mnie zapach smażonego jajka.
- Śniadanie gotowe! - krzyknął tata.
Chłopak patrzył na mnie wyczekująco. W końcu szepnął:
- Mówiłaś przez sen.
- Widziałam moją mamę.
- Co mówiła?
- Nic takiego.
Chłopak nie przestawał na mnie patrzeć z dziwnym wyrazem twarzy. 
- Co? - zapytałam zakłopotana.
- Gdy jesteś taka rozczochrana i wystraszona, wyglądasz jak słodka, mała dziewczynka - wyszeptał zachwycony, po czym jego usta znalazły się niebezpiecznie blisko moich. Połączyliśmy wargi w tańcu uczuć i emocji, wymianie myśli i podziale życia i dusz. Tak wiele dla nas znaczył ten jeden pocałunek. Delikatnie gładził moje włosy. Byłam taka szczęśliwa. Nie chciałam, by ta chwila się kończyła, ale wiedziałam, że zaraz do pokoju wejdzie ojciec. 
- Dziękuję, że nie gniewasz się na mojego tatę - powiedziałam cichutko, czując, jak moje serce pragnie do niego przylgnąć.
- Robię to tylko ze względu na ciebie. Kocham cię - powiedział, patrząc mi w oczy. 
- Ja ciebie też - odparłam. Opuścił powoli pokój, udając się na dół, na śniadanie. Gdy zniknął mi z oczu, wyszeptałam sama do siebie:
- Choć i tak wszystko jest tylko iluzją...




Nie mam siły pisać zbyt wiele. Na Woodstocku było naprawdę fantastycznie. Może któregoś dnia się wam pochwalę. Oczywiście, jeśli chcecie.

Mam nadzieję, że nie rozczarowałam was zakończeniem. Sama nienawidzę beznadziejnych zakończeń, kiedy tak naprawdę nie wiadomo, o co chodzi. Czy podobało wam się opowiadanie? Może byście coś zmienili? Proszę, zostawiajcie komentarze, to mi bardzo pomoże w dalszym pisaniu.




Obrazek narysowałam sama. Już jakiś czas temu. Nijak ma się do opowiadania, nie jest też jakimś specjalnym arcydziełem, po prostu chciałam wstawić coś 'ode mnie'.


Dziękuję czytającym. Dobranoc. 


1 komentarz:

  1. Świetne opowiadanie, ale nad rysowaniem powinnaś jeszcze sporo popracować ;)

    OdpowiedzUsuń